sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 6

Po chwili w drzwiach stanęła Shakira, spojrzała na nich i wybuchnęła śmiechem. No tak w końcu Thiago ciągnął Carlotte za rękę po schodach. To musiało wyglądać dość dziwnie. Po chwili odchrząknęła dając znak, że stoi za nimi. Chłopak przestraszył się i wypuścił dłoń dziewczyny.
- Aaaaał ! - krzyknęła, gdy znalazła się na ziemi. Thiago stał zdezorientowany i nie wiedział co ma zrobić. 
- Boże nic ci nie jest ? - szybko znalazła się przy niej Shak.
- Nie chyba nie.- powoli wstała z ziemi.- Alcantara pajacu patrz co robisz.- piłkarz potrząsnął głową.
- Kurde...Przepraszam, nie chciałem.- podszedł do niej o pocałował w czoło.- Shaki to przez ciebie.- roześmiał się.
- Tak zwal winę na mnie.- uszczypnęła go w brzuch.
- Ałć zostaw.- złapał się za bolące miejsce i spojrzał na swoją dzisiejszą towarzyszkę.- Ah no tak nie przedstawiłem ci.- złapał dziewczynę w pasie i pociągnął przed siebie.- To jest właśnie Carlotta, siostra Marca.
- Miło mi cię poznać.- Shaki przytuliła ją do siebie.- Marc mi tyle o tobie opowiadał. Bardzo chciałam cię poznać.- dziewczyna wyraźnie była zawstydzona, co Kolumbijka od razu zauważyła.- Em, wchodzicie ? - wskazała na drzwi.

* * * 

Gdy tylko weszła do środka, wszyscy zaczęli się z nią witać.
Jednak z całego tłumu najbardziej polubiła Fabregasa, dopiero później złapała wspólny język z Shakirą. Podczas jednego wieczoru stała się dla niej starszą siostrą.
Właśnie stały na korytarzu i sobie rozmawiały, gdy nagle z kuchni wydobył się przeraźliwy wrzask.
- Co oni robią, czyje to ubrania ?! - zaczęła brunetka.
- Pewnie znów kogoś zamykają w lodówce.- odparła bez chwili namysłu.
- Issssssaaaaabeeeeeel ! RATUJ ! - dopiero po tym się otrząsnęła.
- Boże no nie ! Tylko nie to....to już druga lodówka....
- Co się dzieje ?! - pytała dalej zdezorientowana, a po chwili obie szybko pobiegły w stronę kuchni.
-Piqueeeee! - wrzasnęła.
Weszła zaraz za nią i zobaczyła Victora, z którego Alba i Cesc ściągają spodnie, a on zapierał się z całej siły, żeby tylko go nie zamknęli.
- Gerard ! - krzyknęła jeszcze raz, na co piłkarz od razu zareagował i odstąpił od Valdesa. - Do jasnej cholery co to ma być ?!
- No bo....ymm no on znowu mówił, że jest mu gorąco...- jej wybranek zrobił słodką minkę.
- W tej chwili wyjmujecie go stamtąd, wkładacie półki i wszystko co było w niej do jedzenia....
- No dobra...- wymamrotał i zaczęli wykonywać jej polecenia.
Odwróciła się i spojrzała w stronę Caro - No idioci...zobacz z kim ja się związałam...no patologia...
- Yhm i tak mnie kochasz.- za nią pojawił się Pique, obrócił w swoją stronę i wpił się w jej usta.
Resztę wieczoru spędziła z Danim na zakładach kto wypije więcej.
Dopiero po 2 w nocy Thiago zauważył, że jej nie ma i zaczął poszukiwania.

* * *
- Ja dalej nie idę...wale to...nie mam siły...- Powiedziała nie trzeźwym głosem i usiadła na środku chodnika.
Mulat wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Wstawaj - kucnął obok niej.
- Nie....- Westchnął, wziął ją na ręce i zaczął nieść w kierunku mieszkania jej brata. Dziewczyna wtuliła się w jego tors.- Wielbię cię za to...
- Zobaczymy co powiesz, jak ci wystawię rachunek.- Uśmiechnął się do niej i postawił przed drzwiami.- Zobacz, jak blisko byliśmy, a ty nie chciałaś iść.
- To nie koniec, jeszcze musisz mnie zanieść do mojego pokoju.
- Ehhh...ok- wywrócił oczami i zaczął szukać kluczy..
- Poczekaj.- złapała jego rękę.- Wiesz, bo tak pomyślałam...nie chce jeszcze wracać.- przygryzła wargę.
- Jak to nie ?! - zdziwił się.- To niby co ty chcesz teraz robić ?!
- Bo tak sobie pomyślałam...Zabierz mnie na Camp Nou..
- Że co ?! O tej porze ? Dziewczyno nie pij więcej...
- Prooooooszeeeeee. - zrobiła oczy kota z bajki.
-Uoeh...nie potrafię ci odmówić....chodź...Ale idziesz sama, nie niosę cię !

* * *
Po półgodzinnym spacerze doszli pod obiekt sportowy.
- Poczekaj tu pogadam z ochroniarzami.- dał jej swoją kurtkę i odszedł w kierunku jednego z nich.
Po dłuższym czasie oczekiwania przywołał ją do siebie.
- Wiesz ile musiałem prosić...Nie wiem co za to dostanę, ale tanio nie będzie.- mówił, gdy szli ciemnymi korytarzami.- Poczekaj tu ja zaraz wrócę.- powiedział i odszedł w kierunku szatni.
- Tak, sam sobie czekaj..- powiedziała do siebie, weszła na murawę i położyła się na samym środku.
- A tobie nie za dobrze ? - usłyszała głos piłkarza, który właśnie siadał obok niej.- Miałaś na mnie poczekać...
- Patrz jakie ładne, gwieździste niebo.- Zignorowała jego wcześniejszą wypowiedź.- Tak dawno tu nie byłam...- zamyśliła się.- Opowiesz mi, jak było z tą twoją dziewczyną? - zapytała niepewnie i przygryzła wargę. On położył się na boku i podparł sobie głowę.
- Wiesz chyba nie ma w tej historii nic, co mogłoby być ciekawe...
- A konkretnie ?- odwróciła się w jego stronę.
- Czekałem na nią w restauracji...z...pierścionkiem, wszystko było już ustalone...i wtedy..- jego oczy w świetle księżyca zaczęły błyszczeć od napływających łez...- I wtedy ...ona weszła i tak po prostu powiedziała, że ma innego, z którym wyjeżdża....A ja stałem tam dalej, jak palant i nie zareagowałem....- zacisnął pięści.
- Aż nie wiem co powiedzieć....- przytuliła się do jego torsu.- Jak dla mnie to ona jest idiotką, jak mogła zostawić tak wspaniałego mężczyznę, jak ty....Pewnie dla jakiegoś frajera...
- Możliwe...Dzięki...- przytulił ją mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy.
- Myślisz, że jeszcze kiedyś poznamy kogoś, komu zaufamy i będziemy w stanie pokochać ?- podniosła się i oparła się na jego klatce piersiowej.
- Na pewno...Może nawet ten "ktoś" jest już blisko...
- Liczę na to...

* * *

Wrócili przed 5 rano do swoich pokoi.
- Wstawaaaaj ! - na jej łóżko rzucił się Bartra i zaczął okładać ją poduszką.
- Człowieku...- wymamrotała.- Daj mi żyć...
- Jest 13, to chyba już najwyższy czas się obudzić. - przygniótł ją swoim ciężarem.
- Idź, daj mi spać. No Marc !- krzyknęła.- Złaź ze mnie !
- Weźcie się zamknijcie...- w progu stanął zaspany Thiago.
- O i obudził się książę. Nie wiem czy jeszcze pamiętasz, ale wracasz do treningów.
- No wiem. - odparł zaspanym głosem i wszedł pod kołdrę Carlotty.
- Za godzinę...- dodał ze specjalnym naciskiem na te dwa słowa.
- Dobra zbieram się.- wstał i poszedł do łazienki.
- A z tobą co ? Nie zostawię cię samej w domu...
- Nic mi nie będzie.- podniosła się i przeczesała ręką swoje włosy.- Jakoś wczoraj też mnie olałeś i nic się nie stało...
- Ej, no bo...ymmm tak mi się przeciągnęło jakoś...
- Tak, super...Umówiłam się z Shaki na zakupy, więc możecie sobie jechać...
- Ale przyjedziesz do nas później ? - spytał z nadzieją w głosie.
- Może...albo nie, nie przyjadę.- udała obrażoną.
- Proszę, proszę, proszę....- padł przed nią i zrobił błagalną minę.
- Dobrze już dobrze...
- Marc zbieraj się już...- usłyszał krzyk kolegi.
- No Marc frajerze, ruszaj dupę i na trening.- poczochrała jego włosy.
- Mmmmm no to odprowadź brata do drzwi i ładnie się pożegnaj.- pociągnął ją za rękę w dół po schodach.

* * *

Gdy pojechali już na trening udała się do łazienki i wzięła długą, odprężającą kąpiel.
Po opuszczeniu pomieszczenia już dzwonił jej telefon :

  • Gotowa ? - usłyszała ciepły głos piosenkarki.
  • Jeszcze jakieś pół godzinki.
  • No proszę cię, pośpiesz się.
  • No dobrze, przyjedź.
  • Będę za dziesięć minut.- szybko się rozłączyła, a Caro pośpiesznie pobiegła do swojego pokoju i zaczęła szperać w swojej szafie.
Wykonała szybki makijaż, wcisnęła na siebie spodnie, bluzę i wygodne buty.
- Już idę ! - krzyknęła, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- No nareszcie ! - krzyknęła Kolumbijka i mocno ją przytuliła.

*
Po wspólnie spędzonym czasie podjechały pod obiekt sportowy.
- Dzięki.- pocałowała Is w policzek.
- Nie ma za co.- odwzajemniła.- Może jednak poczekać z tobą ?
- Nie musisz, jedź do Milanka. Na pewno już tęskni za mamą
- No dobrze.- pożegnały się i odjechała.
Carlotta została sama na parkingu i czekała na swojego brata.
Usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości w swojej kieszeni. Wyjęła telefon i zobaczyła SMS ; " Tęskniłaś ? " Dobrze znała jej adresata...
Z przerażeniem zaczęła się rozglądać dookoła...Odwróciła się i zobaczyła Colina z szyderczym uśmiechem.
- To jak ?- podszedł do niej, a w jej głowie zaczęło się układać tysiące scenariuszy.- Stęskniłaś się?- przejechał dłonią po jej plecach obchodząc ją wokoło i pocałował w szyję. Cała zaczęła się trząść, a do jej oczu napłynęły łzy.- Chyba czas wracać do domu  ? - spojrzał na jej twarz. - Co nic nie mówisz ? Byłaś taka odważna, wyjechałaś, a teraz milczysz ?- zaczął się śmiać. Spojrzała na stadion...Marzyła, żeby któryś z piłkarzy wreszcie wyszedł. Ten wtedy złapał ją za rękę.
- Zostaw mnie.- powiedziała drżącym głosem, ale to nie pomogło. Zaczął ją gdzieś ciągnąć.
- Ej ej ej ! Co ty robisz ! - podbiegł do nich Alexis.- Puść ją ! - wrzasnął.
- Jak będę chciał, poza tym chyba mogę trzymać swoją dziewczynę za rękę. Mogę z nią zrobić wszystko, co tylko będę chciał.- Spojrzał na Carlotte i uderzył ją w twarz. Alexis nie zwlekał długo. Odciągnął od niego dziewczynę i wymierzył w niego cios. Ten upadł na ziemię i uderzył głową w krawężnik. Otrząsnął się i znów podbiegł do brunetki. Chile szybko zasłonił ją swoim ciałem i uderzył go po raz drugi. Z jego nosa zaczęła się sączyć krew.
- Jeszcze tego pożałujecie. - wycedził przez zęby i pobiegł w przeciwną stronę.

_________________________________________________________________________________

I mamy nowy rozdział :)
Dziękuję za ponad 3000 wejść i wszystkie komentarze :)
Wszelkie pytania o mojego bloga i nowe rozdziały u Was, kierujcie tu : http://ask.fm/loveblaugrana
Buziaki :* Miłego weekendu :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 5

- Co robisz ?- w pokoju Carlotty pojawił się Thiago.
- Maluje paznokcie...nie przeszkadzaj...- odparła szybko i skupiła się na swoim zajęciu.
- Wiesz tego bym tak nie nazwał- usiadł obok niej.
- Jak to nie ?! To niby co ja robię?!
- Wiesz, mazanie po całym palcu lakierem, to raczej nie malowanie paznokcia- zaczął się głośno śmiać.
- Oh zamknij się- lekko szturchnęła go w bok.- To wszystko później się poprawi.
- Mhm jasne, gdybym ja był kobietą na pewno lepiej bym to zrobił.
- Sugerujesz mi, że ja nie umiem malować paznokci chociaż jestem kobietą, a ty jako mężczyzna zrobiłbyś to dużo lepiej ode mnie?- uniosła jedną brew do góry.
- Tak, tak właśnie sugeruje. A nawet lepiej : ja to wiem.
- Dobra przekonajmy się o tym.
- Ok
- Jeżeli przegrasz to zabierasz mnie gdzieś.- uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- A jeżeli wygram ?- założył ręce na biodra.
- Nie wygrasz! - wypięła mu język.
- Przekonasz się jeszcze. Dawaj rękę, tylko najpierw zmyj te dziwne "coś".

***
- No proszę proszę. Całkiem nieźle.- zaczęła oglądać swoje dłonie.- Widzę, że jakiś nieodkryty talent. Ale moje i tak były lepsze.
- No błagam, wyglądałaś jak...- już chciała go zabić spojrzeniem.- yyym, albo dobra nie ważne.
- Jeszcze jakieś uzdolnienia?
- Nie będę ci mówił wszystkiego, bo jeszcze będziesz zazdrościła.
-  Nie sądzę...- parsknęła śmiechem
- No to słuchaj. Potrafię gotować, sprzątać i jak się teraz okazało malować paznokcie, poza tym jestem przystojny, bogaty i jestem piłkarzem. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, ale nie chcę cie zawstydzić swoimi zdolnościami. Kobiety takich lubią no nie?
- Świnia...Dobra wygrałeś...- przewróciła oczami.- Co w zamian za te paznokcie?
- Nic to ja cię zabieram- puścił jej oczko i pociągnął do wyjścia.
- Ale umowa była inna.- zatrzymała go i oparła się o jego tors.
- To nic, przecież nie spędzimy całego dnia w domu.- uśmiechnął się i rozczochrał jej włosy.
- Ej zostaw !- lekko uderzyła jego rękę.- Myślałam, że wolisz siedzieć w domu ? Że nie masz ochoty nigdzie wychodzić...No wiesz o co mi chodzi...
- Wiesz, ale przy tobie czuje się zupełnie inaczej...Z resztą nie ważne, idziemy ?- skinęła głową i ruszyła do wyjścia za Alcantarą.

***
 Do wieczora czas spędziliśmy na skuterze wodnym i bezsensownym chodzeniu po plaży.
Wróciliśmy do domu bardzo zmęczeni i mokrzy.  W progu od razu zaatakował nas Marc.
- Gdzie byłaś ?!- był widocznie zdenerwowany.- No odpowiadaj..
- Była ze mną, przecież nic się nie stało.- odparł Thiago
- Jak to nie ?! Jak to nie ?! Ja się denerwuje ! Nie odbierałaś telefonu, nie wiedziałem gdzie jesteś, co ty sobie myślisz ?!- zaczął dziwnie wymachiwać rękami, co mnie lekko rozśmieszyło.- Przepraszam bardzo, co cię tak bardzo śmieszy, bo mnie to nic. Pomyślałaś, że coś mogło się stać ?
- Stary przestań byłem z nią i wszystko ok, nic się nie stało, żyjemy, nie panikuj. Chodź Caro, poczekamy aż twój przewrażliwiony bart ochłonie.- Chwycił jej rękę i pociągnął w kierunku schodów.
- Ja przewrażliwiony ?! Ja ?! Wal się !- odwrócił się i wyszedł do ogrodu.

- Wiesz, on miał rację.- zaczęła
- Troszkę przesadzał. - odparł i skoczył na łóżko.
- Nie. Powinnam mu powiedzieć, że wychodzę...
- Przestań dziewczyno, dorosła jesteś, a poza tym to siadaj, a nie stoisz.- wskazał ręką wolne miejsce obok.
- Ale to nie chodzi o dorosłość czy coś.
- A więc ?- podparł głowę rękami.
- Wiesz na długo straciliśmy ze sobą kontakt, on nie wiedział co się ze mną dzieje, nie wiedział, że Colin mnie bije. Ominęło go dużo z mojego życia. Gdyby on w nim był nigdy by nie doszło do takich wydarzeń. On zawsze się mną opiekował, był przy mnie i wspierał. Teraz, gdy mnie odzyskał boi się, że znowu mnie straci i, że będę cierpiała. To widać. Bardzo go kocham, jest dla mnie wszystkim. Może tak tego nie widać, ale gdyby coś mu się stało, nie wytrzymała bym tego. Dla niego mogłabym skoczyć w ogień. A gdyby już coś stało by się przeze mnie, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła...- po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Hej ej ej.-  momentalnie podniósł się, posadził ją sobie na kolanach i mocno przytulił.- Nie płacz proszę.- otarł kciukiem jej twarz.
- Thiago ja...ja się boję...- schowała się w jego ramionach.
- Powiedz mi czego.- zaczął gładzić ręką jej włosy.
- Colin...on mnie znajdzie...żałuje, że tu przyjechałam..to się źle skończy..
- Dobrze zrobiłaś...tylko, że tak późno. Ja i Marc nie damy cię skrzywdzić nikomu. Szczególnie jakiemuś debilowi...
- To też była moja wina...naiwność to moja siostra normalnie...Każdy mi odradzał ten wyjazd, ale chciałam pokazać jaka jestem rozsądna i dorosła. Zostawiłam rodzinę i zostałam z tym sama, ale to tylko i wyłącznie moja wina... Po prostu jestem idiotką...
- Nie to nieprawda, nie jesteś. Ty tylko chciałaś być szczęśliwa z kimś, kogo kochasz to on jest idiotą.
- Dzięki i tak wiem swoje.- na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Zbierajcie się wychodzimy ! - nagle do pokoju wparował Marc.- Ej no co to kurde ma być ?!- zmierzył ich zabójczym spojrzeniem.- Thiago odsuń się od mojej siostry, jakaś przestrzeń osobista może, co ?
- Bartra, przestań. - wstała i podeszła do brata.- To gdzie idziemy ?
- Do Gerarda i Shakiry.
- Nie mogłeś wcześniej powiedzieć ?!- zdenerwowała się.
- Gdybyś zeszła na dół, a nie się przytulała wiedziałabyś wcześniej...
- Przestań !- krzyknęła
- Dajcie spokój...kłócicie się o nie wiadomo co...ja z nią po prostu rozmawiałem. Też mógłbyś to czasem zrobić...Nawet nie wiesz, jak bardzo ona cię potrzebuje.- Bartra był po prostu zazdrosny, że to Alcantara znalazł się w tej sytuacji przy jego siostrze, a nie sam on.
- Caro ja no, nie wiedziałem.- poczuł się głupio.
- Wypchaj się teraz...

***

W tym samym czasie, Anglia....

Od kilku dni był sam...Siedział na kanapie przed telewizorem i pił piwo. Nie chciał wychodzić z domu.
Czuł się upokorzony ostatnimi wydarzeniami, w końcu zostawiła go dziewczyna...
Myślał, że jest pośmiewiskiem dla innych. W tej chwili zrobiłby wszystko, by tylko móc się zemścić.
Nagle rozdzwonił się jego telefon, zdenerwowany podniósł słuchawkę.
- Ehm...słucham ?- odebrał zachrypniętym głosem.
- Ty jesteś Colin ? - usłyszał cienki głos po drugiej stronie.
- Yyyy no ja ?!- odparł niepewnie.
- Chcę ci oznajmić, że wiem, gdzie aktualnie znajduje się twoja dziewczyna.- Gdy to usłyszał w jego oczach pojawiły się iskierki, a na twarzy uśmiech niczym z horroru. Kontynuował dalej tą rozmowę, chciał dowiedzieć się jak najwięcej. Pod koniec usłyszał chyba najważniejsze dla niego dwa zdania :
- Jutro masz samolot. Będę czekać na lotniku.- I ten ktoś się rozłączył.
Colin wstał z kanapy, zatarł ręce i poszedł się pakować....

***

- Idziesz tam czy nie ?!- usłyszała wołanie brata z dołu.
- Zaraz ! Już kończę ! - odkrzyknęła i dokonała ostatnich poprawek makijażu.
- Boże....baby...
- Zamknij się ! - zaczęła schodzić po schodach.
- Możemy już iść ?! Długo jeszcze ? - w korytarzu pojawił się mulat.
- No przecież już....nie widzisz ?!- tupnęła nogą, jak mała dziewczynka.
- Wy już idźcie. Ja dojdę później, chce jeszcze pojechać do Samiry.
- Marc ! - zdenerwowała się.
- Ja też cię kocham.- dał  jej buziaka w policzek i szybko wyszedł z domu.
- No to co, idziemy ? - spojrzał na brunetkę. W odpowiedzi kiwnęła twierdząco głową i zamknęła drzwi na klucz.
- Czemu ta cała jego dziewczyna, jak jej tam....
- Samira..
- Tak właśnie, no to jej nie będzie ?
- Nie, Shak jej nie cierpi.
- A jaka ona jest ?
- Kto ?
- No Shakira...- wywróciła oczami.
- Aaaaa o to ci chodzi. Ona jest świetna. Wszyscy ją lubią. A twojego brata wręcz uwielbia, cały czas powtarza jaki to on jest słodki. Traktuje go, jak swojego rodzonego. - spojrzał na minę brunetki.- Nie martw się.- szturchnął ją w bok.- Ciebie to już na pewno polubi.- objął ją w pasie.
- No nie wiem, a daleko jeszcze. Wiesz trochę wysokie mam te buty.
- Nie, to tamten dom.

_________________________________________________________________________________

 I wracam z nowym rozdziałem :)
Miałam go dodać wcześniej, ale z powodu moich urodzin, trochę się to przeciągnęło :)
Mi osobiście ten rozdział nie zbyt się podoba :/ długo go męczyłam na lekcjach i zmieniałam, ale dalej mi coś nie pasuje.
Ale co Wy o nim sądzicie ? Czekam na Wasze komentarze :)


niedziela, 22 września 2013

Rozdział 4

- Dziękuję.- odezwała się pierwsza przerywając ciszę między nimi
- Nie masz za co dziękować.- na jego twarzy pojawił  się lekki uśmiech.- Ehh miałem jej coś wygarnąć i znowu zapomniałem...- przewrócił oczami
- Hah, co takiego ?- spojrzała na niego z zaciekawieniem
- Widziałaś ich zdjęcia z plaży?- pokiwała przecząco głową.- To nic nie tracisz...
- Dlaczego ona taka jest ?
- Bo jest głupia ?! 
- Poważnie pytam, nie poznałam jej na tyle dobrze, żeby móc stwierdzić dlaczego się tak zachowuje, za to ty...
- Szczerze ?! Żadna z dziewczyn jej nie polubiła, ani trochę. Jest o niego obsesyjnie zazdrosna...Myśli, że każdy chce rozdzielić ją i Marca... Chore...
- A jak było z tobą i twoją dziewczyną?- zapytała niepewnie, gdy usiedli na ławce w parku.
- Może innym razem ci to opowiem. Idziemy dalej ?- szybko zmienił temat 
- Ale gdzie chcesz iść ?- wstała z ławki
- Gdziekolwiek...
- Szczerze ?! - spojrzał na nią.- Jesteś dziwny...
- Bo ?!
- Praktycznie w ogóle się nie odzywasz, ciężko złapać z tobą jakikolwiek kontakt. Nie potrafię cię zrozumieć...Próbujesz zamknąć się w sobie i odizolować od reszty świata ?!
- Próbuje zapomnieć...
- A może to nie ten sposób ?!
- A może nie powinnaś mi mówić, jaki sposób mam wybrać ?! Sama nie postąpiłaś lepiej !
- Ale czy ja powiedziałam coś złego ? Chciałam ci jakoś pomóc... 
- Może najpierw sama się pozbieraj, a później doradzaj...Z resztą nie ważne...- rzucił i poszedł w przeciwną stronę, a ona powędrowała do mieszkania brata...

***
Wpadła do domu i pobiegła do swojego pokoju. Marc akurat wychodził z łazienki.
- Ej ej ej ! Stój ! Co się stało ?- krzyknął za nią
Zamknęła drzwi na klucz i rzuciła się na łóżko. Nie chciała, żeby teraz ktokolwiek był przy niej, chciała być sama. Chciała wszystko dokładnie przemyśleć.
 Może miał rację ? Może nie potrzebnie wpycha nos tam, gdzie nie trzeba ? W końcu sama nie może sobie poradzić ze swoimi problemami, ale obecność drugiej osoby - przyjaciela, jest wtedy bardzo ważna. To wiedziała na pewno... Chciała w ten sposób mu pomóc, chciała zaoferować mu swoją przyjaźń... Wtedy dla Thiago i Carlotty było by razem łatwiej.
Ale może on faktycznie tego nie chciał ?! Może nie jest taki jak ona i da sobie radę sam...
Miała dość myślenia na dziś, a do tego doszło zmęczenie po podróży. Jej oczy same się zamknęły...

***
Obudziła się w kiepskim nastroju. Wzięła prysznic, ubrała się i zrobiła mocny makijaż.
Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła róże przed nimi.
Obojętnie przeszła obok nich i zeszła na dół.
Na kanapie siedział mulat, czekał na nią.
- Cześć. - zaczął niepewnie, dziewczyna rzuciła mu krótkie spojrzenie i weszła do kuchni.- Przepraszam za wczoraj.- poszedł za nią, odwróciła się w jego stronę i założyła ręce na piersiach.
- Coś jeszcze ?- zapytała
- Yyy nie..to znaczy tak...Kurde nie patrz tak na mnie...Głupio mi...Wiem, nie powinienem tak się zachować, ale każdy mnie poucza co mam zrobić w takiej sytuacji, a ja chcę sam się po tym pozbierać wiem, że chciałaś mi pomóc, ale na razie nie chcę niczyjej pomocy. I wiem, że tobie też nie jest łatwo, ale powiedziałem to w nerwach i do tego ta kontuzja... Przepraszam...
- Tak mi też nie jest łatwo...Chciałam tylko ci pomóc...Jestem w podobnej sytuacji, jak ty. Nie sądzisz, że potrzebujesz kogoś, z kim otwarcie porozmawiasz ?
- Chciałbym, ale to nie jest takie proste...
- Jest, uwierz mi...Zanim tu przyjechałam byłam taka jak ty teraz : każdy problem dusiłam w sobie, aż do momentu, kiedy poznałam Zayna. On bardzo mi pomógł. Nauczył na nowo ufać ludziom. Gdyby nie ten dzień wtedy w parku, pewnie dalej byłabym w Londynie, siedziała przed telewizorem, czekała na Colina, który wróci, zrobi kolejną aferę o byle co i zastanawiała się nad tym, czy dziś znowu mnie uderzy, czy może mu się to w końcu znudzi...- po tym co mu powiedziała mimowolnie jej zaufał, zrozumiał to co przeszła, jednak nie wiedział, jak ma jej na to odpowiedzieć. Chwilę się zastanowił..
- Może masz rację...Może potrzebuję kogoś, kto mnie zrozumie...- spojrzał na nią.- Ale jeżeli już mam znaleźć taką osobę, to chcę, żebyś byłą nią ty. Zgoda ?
- Zgoda.- uśmiechnęła się i poprawiła włosy.
- Ale skoro mamy się przyjaźnić, to musisz mieć mniejszą tapetę.- oboje wybuchli śmiechem 



_________________________________________________________________________________

Taki przełomowy rozdział w relacjach Thiago - Carlotta.
Czekam na Wasze opinie :)
Buziaki ;*

środa, 18 września 2013

Rozdział 3

- Dobra starczy tych czułości- powiedział i wypuścił dziewczynę ze swych objęć- I tak jeszcze jestem na ciebie obrażony - wypiął do niej język i zajął się prowadzeniem auta
- Normalnie jesteś wredny - dźgnęła go w żebra
- Ej ej ej ! Ja tu prowadzę ! - odparł przez śmiech
- No i ?!
- Duuuuuużo chyba nie chcesz, żebym ja twój piękny brat zginął w jakimś tam wypadku ?! - uniósł brew
- A ja to co, ja już mogę ?!
- Tak ty możesz - rozczochrał jej włosy
- Wal się...
Zaparkował auto pod domem i wyjął jej torby z bagażnika.
- Oj no nie obrażaj się- zrobił smutną minkę.
- Wypchaj się lamo...- trąciła go lekko biodrem co wybiło go z równowagi i prawie się przewrócił
- Dobra uznajmy, że nic tu nie zaszło, siostra mnie nie bije i chodź do twojego pokoju- posłał jej uśmiech i zaprowadził do pokoju.- I jak ci się podoba ?
- Bardzoooo ładny - uśmiechnęła się i mocno go przytuliła
- Dobra ogarnij się , będę w kuchni
Pokój był naprawdę ładny i duży. Beżowe ściany, wielkie łóżko i świetny widok za oknem. Do tego miała własną łazienkę.
Po jakiś 20 minutach gotowa zeszła na dół.
- Szybko dość - powiedział, gdy tylko ją zobaczył- Mogę wiedzieć co się stało z moją siostrą blond ?!
- Zginęła w akcji...- odparła ironicznie
- Ale ja poważnie pytam, czemu zmieniłaś kolor włosów ?
- Mmm, bo tak mi się podoba ?!
- Jej tylko pytam, ale dobra nieważne...- przewrócił oczami- Ja zaraz mam trening.
- A co ze mną ?!- zdziwiła się
- No daj mi dokończyć- wziął głęboki oddech- Zaraz powinien tu być Thiago i z nim spędzisz ten czas dopóki nie wrócę, a później chcę, żebyś kogoś poznała.- na samą myśl o tym odpłynął
- Ym ym - chrząknęła - Bartra ?! Hello !!
- A ! Yyy co ?! - ocknął się
- Jestem..- do kuchni wszedł Alcantara
- No nareszcie....To ja idę- dał jej buziaka w policzek
- A on czemu nie idzie ?- zdążyła zapytać zanim zamknął drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi od brata.
- Mam kontuzję...
- Wiesz może kogo chce mi przedstawić ?- zapytała z nadzieją w głosie
- Nie chcesz poznać- odparł, usiadł na kanapie i włączył telewizor. Po chwili dziewczyna dołączyła do niego. Był smutny, nie chciał z nią rozmawiać. Przez ten czas strasznie męczyła się w jego towarzystwie.
- Wróciłem ! - krzyknął szczęśliwy Marc
"Nareszcie"- pomyślała
- Weźcie idźcie się ogarnąć, bo ona tu niedługo będzie.
- Ona, kto ?!- zapytała zdezorientowana
- Taka wredna...- Thiago chciał dokończyć swoją wypowiedź, ale Marc mu przerwał
- Nie mów tak o niej !
- Dobra...nie ważne...pójdę się przebrać- odparła i udała się na górę
Po chwili wróciła, ubrana w piękną sukienkę i wysokie buty. Wyglądała tak, że nawet Thago nie mógł oderwać od niej wzroku.
- No na reszcie jesteś ze mną równa. Pomożesz mi ?
- W czym ??
- Pamiętasz jak się robiło fajitę ?!- kiwnęła twierdząco głową i zabrała się do gotowania
Po pewnym czasie rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Otworzę- z salonu odezwał się mulat
- Chodź ! - Marc pociągnął ją na korytarz
- Znowu ty ?!- dziewczyna, którą zobaczyła w drzwiach nie była, ani trochę sympatyczna
- Kochanieeee, jesteś już- podbiegł do niej i wpił się w jej usta. A Thiago i Carlottę wręcz to obrzydziło. Po chwili oderwał się od niej i dodał.- Poznaj moją siostrę, to jest Carlotta, Carlotta to Samira moja dziewczyna.
- Cześć - Caro wyciągnęła rękę w jej stronę i czekała na odwzajemnienie gestu. Tamta tylko zmierzyła ją wzrokiem.
- Marc ja się nie zgadzam, żeby ona u nas mieszkała ! - zaczęła wrzeszczeć
- Pff dziewczyno ty tu nie mieszkasz- wtrącił się Thiago
- Wystarczy, że jego toleruję....Nie chce, żeby ona tu była !!!
- Nie możesz mi zabronić..- odparła spokojnie- Czy ty na pewno jesteś zdrowa ?!
Thiago wiedział, że Samira zaraz wybuchnie..Poznał już jej charakter. Chwycił Carlotte za rękę i pociągnął do wyjścia.
- Wrócimy później.- rzucił na pożegnanie i zamknął drzwi
- Ej no co ty robisz ?! Dlaczego tak na nią reagujesz ?! To moja siostra może ze mną mieszkać...
- Ja się nie zgadzam i koniec...
- Dobra pogadamy o tym jutro, a teraz idę po jedzenie...
- Jeszcze pożałuje tego co powiedziała...Nie oddam jej Marca...- powiedziała sama do siebie i uśmiechnęła się złośliwie.

_________________________________________________________________________________

I jest kolejny :) Taki nudny, ale chciałam coś dodać :)
Liczę na Wasze opinie :)
Buziaki ;****

sobota, 14 września 2013

Rozdział 2

* U Marca*

- Nie no stary weź się ogarnij...Ile tak można?!...- powiedział lekko zdenerwowany Marc
- Długo...
- Jezu nie pierwsza nie ostatnia...będziesz teraz siedział na kanapie i tępo patrzył w telewizor, bo cię zostawiła ?! Takich jak ona są tysiące !
- Nie bo mnie zostawiła, tylko ZDRADZIŁA ! Łatwo ci mówić...
- Z resztą...poczekaj dzwoni mi telefon...-  odparł i odwrócił się plecami do kolegi- Halo ? Tak. Coś się jej stało ?! No jasne ! Jak najszybciej ! - zakończył rozmowę i wrócił do Thiago- Będziesz miał towarzystwo...
- Co ?
- Przyjeżdża moja siostra...też ofiara losu, jak ty...
- Śmieszne...A tak serio jaka siostra ?!
- O matko...- udał załamanie i uderzył się w czoło.

* U Carlotty *

Siedziała sama w domu przed telewizorem i oglądała jakiś nudny program, gdy nagle drzwi do mieszkania się otworzyły. Przestraszona zerwała się na nogi.
- Jezu ! - krzyknęła - Już się przestraszyłam....Się puka !- przekręciła oczami
- Się telefon odbiera ! - powiedział ironicznie
- Zayn ty głupku wiesz co by się teraz stało, gdyby tu był Colin ?!
- No niby co ?
- Obił by ci ten śliczny ryjek...- uśmiechnęła się i go przytuliła

- Dobra mniejsza...Spakowana ?!- puścił jej oczko 
- Co ?!
- No przecież miałaś...- przerwała mu
- Nie...
- Dlaczego ?! 
- Po prostu nie...
- Tak chciałabyś...nie ma " nie " ! Nie po to dzwoniłem do twojego brata i wszystko załatwiałem, żebyś ty mi teraz powiedziała, że " nie ".
- Co ?! Dzwoniłeś do niego ???- zdziwiła się- Denerwujesz mnie...
- Ty mnie też...- odparł, wszedł do jej sypialni i zaczął ją pakować- Skoro ty nie chcesz, to ja to zrobię !- Nie chciała się z nim już kłócić, wiedziała, że chce dla niej dobrze. Również zabrała się do pakowania swoich rzeczy. 
Szybko wynieśli wszystkie walizki z domu i wpakowali je do samochodu.
- Poczuj zapach wolności. - uśmiechnął się do niej 
- Tak...ciekawe, jak długo będzie trwać...zobaczysz to nikomu nie wyjdzie na dobre...A jak na razie to czuje tylko psią kupę...- spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem 

* na lotnisku * 

- Stój ! - krzyknęła w stronę chłopaka 
- No co znowu ??- przewrócił oczami
- To nie jest dobry pomysł...no wiesz...jeszcze zdążę wróci...- przerwał jej 
- Bla bla...Jeszcze zdążysz na odprawę nie przejmuj się, ale chodź szybko no !- dokończył, chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku odpraw.- A teraz słuchaj uważnie. - posłał jej śliczny uśmiech 
- Tak jest.
- To jest twój nowy numer- podał jej kartę do telefonu.- Zadzwoń do mnie jak będziesz już na miejscu.- rozłożył szeroko ręce, a ona wtuliła się w jego tors.
- Obiecasz mi coś ?- zapytał z nadzieją w głosie.
- Wszystko co tylko chcesz.- odparła cicho szlochając.
- Obiecaj, że będziesz szczęśliwa i już nigdy nie będziesz płakać...- zamyślił się.- No chyba, że ze szczęścia- uśmiechnął się
- To chyba nie będzie możliwe...- spuściła wzrok.
- Ouh jak ty mnie czasem drażnisz.- lekko pacnął ją w czoło
- Auuu...- zaśmiała się
- To wcale nie bolało, kłamczuchu.- wypiął język- No to musimy się już pożegnać...- dodał ze smutkiem.- Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie...- zrobił minę, jak z jakiejś bajki.



- Nigdy cię nie zapomnę...- jeszcze raz wtuliła się w jego ciało
- Do zobaczenia...- pocałował ją w czoło i mocno przytulił
Szepnęła do jego ucha " dziękuję " i odeszła ze łzami w oczach...

*** 

Kilka godzin później jej samolot wylądował.


Wyjęła z torebki telefon, włączyła go i napisała do Zayna. 
Po kilku minutach zaczęła szukać swojego brata. który jak powiedział Zayn miał tam na nią czekać...
- Tu jestem...- usłyszała za swoimi plecami.
- Marc ?! - obróciła się w jego stronę, chciała się do niego przytulić, ale ten po prostu wziął jej bagaże i ruszył w kierunku samochodu.
Co mogła zrobić ?! Po prostu poszła za nim i wsiadła do auta...

W końcu nie wytrzymała :
- Marc co jest ?!
- Co jest ?! Ty mnie się o to pytasz ! - zaczął na nią krzyczeć i zatrzymał samochód. - Mówiłem ci, że to palant ! A ty co ?! Ty się jeszcze na mnie obraziłaś ! 
- Bo go pobiłeś...- odparła cicho.
- Bo mu się należało ! Przez tego idiotę ! Nie odezwałaś się do mnie przez 3 lata ! Przez te 3 cholerne lata, ani razu nie widziałem swojej siostry ! Wiesz jak ja się czułem ?! Poczułem się gorszy bo wybrałaś tego debila, choć dobrze wiedziałaś jaki jest ! Zostawiłaś dla niego swoją rodzinę...- bardzo ją to zabolało, ale...mówił prawdę...
- Marc...ja wiem...rozumiem..- nie wiedziała dokładnie co ma powiedzieć.- Żadne moje słowa nie usprawiedliwią tego...Tu nie pomoże żadne "przepraszam"...- przygryzła wargę.
- Masz rację tu nic takiego nie pomoże...- odparł, ale tym razem spokojniej 
- Wybacz mi...proszę... spojrzała na niego załzawionymi oczami, a ten natychmiast ją przytulił.
- Tylko nie płacz proszę...proszę tylko nie to...Zabraniam ci płakać...Nie możesz...
- Tak bardzo tęskniłam...tak bardzo cię kocham...
- Ja ciebie też kocham siostrzyczko...

_________________________________________________________________________________

No i mamy drugi rozdział :) Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu i weny. 
Dziś za to jakiś nagły jej przypływ :P 
Dziękuję za ponad 600 wyświetleń i wszystkie komentarze pod poprzednim postem :) 
Mam nadzieję, że pod tym również będzie ich sporo i, że Wam się spodoba.
Liczę na szczere opinie :) 
Życzę miłego czytania !!! :*

+  Jeżeli ktoś z Was miał by jakieś pytania lub cokolwiek, to zapraszam na GG : 48537452

Buziaki ;****







czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 1

    Siedziała na łóżku w sypialni i tępo patrzyła się w okno...Ale co innego mogła robić po kłótni ze swoim partnerem..."Partnerem" ?! Dobre sobie ! To nie ten sam człowiek...Szybko dał poznać, jaki jest na prawdę..Ale dlaczego ona tego nie przerwała ?! Dlaczego to wszystko ciągnie się dalej ?! On może ją bić, poniżać i zdradzać, a ona i tak mu wybacza...Czy tak wygląda prawdziwa miłość?!...

   Wstała, zmyła rozmyty makijaż i wytarła ociekającą po jej policzku krew...Colin gdzieś wyszedł, więc mogła spokojnie pomyśleć...Ubrała się i wyszła.

***

Usiadła na ławce w parku, jej wzrok skupił się na fontannie...
- Dlaczego jesteś taka smutna ?! Zobacz, jaki dziś piękny dzień!- z rozmyśleń wyrwał ją głos radosnego chłopaka, który właśnie się do niej dosiadł
- Pff...Nie dla każdego "piękny"...W ogóle nie chce mi się z tobą gadać..- odwróciła głowę i się od niego odsunęła
- Wiesz nie chciałbym się narzucać, ale...hmm, ale czasem lepiej jest się wyżalić komuś obcemu..- dziewczyna spojrzała się jak na jakiegoś głupka- No, ale wiesz ktoś spojrzy na to z całkiem innej perspektywy i ci pomoże- posłał jej uśmiech.
- I co może mam zaczepiać każdego przechodnia i zrobić ankietę o tym, co on myśli na ten temat...- przewróciła oczami- I jakoś nie sądzę, że rozmowa z nieznajomym coś mi da...
- A więc, jestem Zayn- wyciągnął rękę w jej stronę

- Carlotta - odwzajemniła gest
- Widzisz już nie jestem nieznajomy, teraz możesz mi powiedzieć. - lekko trącił jej bark. Usłyszał odgłos zetknięcia się ręki z jej czołem i śmiech.- To jak ??
Dziewczyna poczuła, że może mu zaufać.- Wiesz co może jest w tym trochę racji..- zamyśliła się.
- Nie trochę, tylko dużo...A więc opowiadaj, bo jakoś nie sądzę, że te ślady na policzku, to upadek ze schodów czy coś...- przewrócił oczami- Ktoś cię skrzywdził ??
-Ehhh...Nie jest mi łatwo...- na jej twarzy pojawił się smutek- Jak sądzisz, czy miłość istnieje na prawdę, czy zdarza się tylko w bajkach ? - nie odpowiedział, czekał na to co powie dalej- Wiesz...Poznałam go trzy lata temu...na początku miły, uprzejmy, mówił jak bardzo kocha, dawał kwiaty...Później zupełnie inny : agresywny, zazdrosny...Często mnie zdradzał i....i zdradza dalej, czasem nawet przychodził z tą kobietą...Ciągle mówi, że to ja mam kogoś, karze mnie za swoje błędy...- był w szoku po tym co usłyszał
- Dlaczego jeszcze z nim jesteś ?!- nie mógł uwierzyć w jej słowa 
- Ja...ja nie potrafię go zostawić...nie poradzę sobie bez niego, tu jestem sama ...i ja go chyba kocham...
- Powiem ci tak...Dasz radę bez niego ! To on ci tak wmówił, że bez niego jesteś nikim, nie dasz rady, jesteś za słaba...TO NIE PRAWDA ! I TY GO WCALE NIE KOCHASZ ! Wiesz słuchałem tego co mówisz i wywnioskowałem,  że ty się boisz tego, co mógłby zrobić, gdybyś odeszła...Już dawno powinnaś z nim skończyć...NIE MUSISZ CIERPIEĆ, BO ON TEGO CHCE  !- patrzyła na niego i nie wiedziała co ma odpowiedzieć...te słowa ją zabolały...były prawdą...cholerną prawdą, której ona nie dopuszczała do swojego umysłu- A jeszcze jedno : tak, prawdziwa miłość istnieje i ty też ją spotkasz, ale to na pewno nie ta teraz...- spojrzał w jej oczy, do których napływały łzy - Na prawdę nie masz dokąd jechać ??
Chwile się zastanawiała- Hmmm mam jeszcze brata...
- To jedź do niego ! - objął ją ramieniem 
- Ale on jest w Hiszpanii...
- To jeszcze lepiej ! Chodź kupimy ci bilet- wstał i wyciągnął rękę w jej stronę, aby z nim poszła
- Nie ja nie chce...nie mogę...- wstała i zaczęła biec w stronę swojego mieszkania, jednak on ją dogonił
- Przestań ! Nie zachowuj się tak..- pociągnął ją za rękę- Zastanów się czego chcesz...Zadzwoń, jak dokonasz wyboru - podał jej kartkę z zapisanym numerem- Tylko, żeby nie było za późno...- odwrócił się i odszedł, a w jej głowie zjawiło się tysiąc myśli...

_________________________________________________________________________________

I mamy pierwszy rozdział :) 
Co o nim myślicie ?? Taki średni, jak dla mnie, ale czekam na wasze opinie ;P
Jak myślicie co zrobi Carlotta ?!
Czekam na Wasze komentarze :) 
Buziaki ;*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Prolog

Tak czasem bywa, że zakochujemy się w nieodpowiednich osobach...Na początku nie zauważamy błędów, które popełniają i tego, jak bardzo nas tym ranią...Jesteśmy w stanie wszystko im wybaczyć, bo w końcu ich "kochamy"... Z czasem zaczynamy się zastanawiać, czy to na pewno ten...Wystarczy jeden gest, by wybaczyć wszystko...jeden głupi kwiatek wtedy znaczy tak wiele i słowa " Zmienię się, zobaczysz...Tylko nie odchodź, bez ciebie wszystko traci sens..." Wtedy w nie wierzymy...Przez pewien okres coś się zmienia, ale za niedługo znów jest tak samo...Te słowa to chyba największe kłamstwo, które jest między zakochanymi ludźmi...Tak ciężko jest odmienić siebie i stać się lepszym...Czasem nawet dla ukochanej osoby nie jesteśmy w stanie tego zrobić...Wręcz przeciwnie wracamy do tego kim byliśmy bo : tak nam jest dobrze..." Jeśli ci to przeszkadza to czemu ze mną jesteś ?! Odejdź ! Ja cię nie zatrzymuje!" Ale tak na prawdę nie pozwalamy jej odejść, a gdy już to zrobi dopiero uświadamiamy sobie, jak wiele błędów popełniliśmy, jak bardzo zraniliśmy naszą połówkę i, jak nam bardzo jej brak...Czujemy się jeszcze gorzej, gdy dowiemy się, że jest szczęśliwa z kimś innym i już nie mamy szans, by ją odzyskać...Mamy ochotę zamienić jej życie w piekło, żeby zrozumiała....Żeby zrozumiała to, że nie miała prawa nas opuścić...Miała być przy nas cały czas i kochać bez granic pomimo wszystko...
Tak też było w przypadku Carlotty, poznajcie jej historię....


_________________________________________________________________________________

Tak, więc zaczynam nowe opowiadanie ;)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Życzę miłego czytania i liczę na szczere opinie :))
Buziaki :*